Tanie teksty na stronę internetową? Nie, dziękuję!

Krzysztof Jagielski
25.01.2018

Komentarz Michała Wynarskiego, właściciela agencji content marketingowej Soluma Content.

„Witam, poproszę o ofertę przygotowania tekstów na stronę internetową oraz regularnego pisania artykułów na blog. Zaznaczam, że maksymalna stawka wynosi 6 złotych za 1000 znaków. Wybierzemy firmę, która zaoferuje najniższą cenę.” To nie żart. Takie zapytania od klientów są może nie normą (uff), ale zdarzają się dość często. Kiedyś jeszcze mnie to denerwowało. Dziś tylko ciekawi. Zastanawiam się bowiem, czym kierują się firmy zamawiające teksty w tak absurdalnie niskiej cenie? Na co liczą? Bo przecież nie na dobrą jakość. Problem jest nieco głębszy, dlatego omówię go szerzej w tym komentarzu.

Wyobraź sobie, że kupujesz nowy samochód

Masz do dyspozycji np. 70 tysięcy złotych. Zbierasz oferty, wytypowałeś też kilka interesujących Cię modeli. Załóżmy, że jednym z nich jest Ford Focus. Fajne auto, nieźle wyposażone, powinno się sprawdzić. Masz jednak wątpliwości, bo sprzedawca informuje Cię, że dopłacając 5 tysięcy możesz kupić znacznie większego, lepiej wyposażonego i dynamiczniejszego Forda Mondeo. Masz dylemat.

Czujesz, że Mondeo da Ci więcej frajdy, bardziej przysłuży się rodzinie, a także będzie droższe przy odsprzedaży. No ale uparłeś się przy tych 70 tysiącach i jednak nie dopłacasz. Bierzesz Focusa. Co się z tym wiąże? Każdy kolejny kilometr spędzony za kierownicą utwierdza Cię w przekonaniu, że popełniłeś błąd. Coraz bardziej żałujesz, że nie dopłaciłeś do Mondeo. Po kilku miesiącach nie pamiętasz nawet, ile ta dopłata miała wynieść. Wiesz tylko, że dałeś ciała. Cieszysz się z ceny, ale nie z samochodu.

Czego powinna Cię nauczyć ta anegdota?

Że przesadne oszczędzanie nie zawsze się opłaca. Na pewno nie w biznesie. Powiesz: no dobrze, ale jeśli nie stać mnie, by dopłacić? Dozbieraj. Wstrzymaj się chwilę z inwestycją w teksty, ale zrób to porządnie. Co osiągniesz, publikując byle jakie treści na swojej stronie internetowej? Co najwyżej nie będziesz widzieć pustych miejsc. Jednak Twoich klientów to nie zadowoli. Oni chcą być przekonani, że powinni zostawić u Ciebie swoje pieniądze. Słabe teksty na pewno im tego nie umożliwią.

Wydasz te 6 złotych za 1000 znaków na coś, co kompletnie Ci się nie przyda. Te teksty napisze albo gimnazjalista, albo – to wersja optymistyczna – bardzo zdesperowany copywriter z przypadku. Czy naprawdę sądzisz, że za tak niską stawkę ktokolwiek poświęci kilka godzin na przeanalizowanie potrzeb Twojej grupy docelowej? Wolne żarty.

Wybij się ponad przeciętność

Masz prawo nie orientować się, jakie stawki obowiązują w branży copywriterskiej. Musisz jednak kierować się zdrowym rozsądkiem i biznesową intuicją. Jeśli otrzymujesz dwie oferty stworzenia tekstu na blog firmowy, z czego jedna opiewa na 10 złotych, a druga na np. 60 złotych, to przyznasz, że taki rozrzut nie może być dziełem przypadku, prawda? Sprawdźmy więc, co otrzymasz w cenie 10 złotych, a co za 60 złotych.

W pierwszym przypadku będzie to krótki, mało kreatywny, nudny tekst, z dużym prawdopodobieństwem mocno inspirowany czyjąś twórczością. Może wręcz zdarzyć się plagiat. To oznacza spore ryzyko dla Ciebie. Jeśli opublikujesz taki artykuł, to Twoja strona może zostać ukarana przez Google za tzw. double content. Prawdopodobnie nie dostaniesz też faktury, co jest oczywistą stratą z punktu widzenia firmy.

Przejdźmy do artykułu za 60 złotych. Przy takiej cenie masz prawo oczekiwać faktury – to jasne (zachęcam, aby nie nawiązywać współpracy z wykonawcami działającymi na czarno). Autor musi bardzo przyłożyć się do swojej pracy, czyli przeprowadzić porządny research, stworzyć atrakcyjny tytuł i śródtytuły, wyszukać jakieś ciekawostki, podeprzeć argumentację przykładami, bardzo szeroko omówić dany temat. Wcześniej powinien także określić Twoją grupę docelową. Tekst musi też trafić do korekty, aby nie znalazły się w nim żadne błędy. Taki artykuł rzeczywiście wzmocni Twoją markę, ściągnie ruch z wyszukiwarki i będzie jednym z powodów, dla których klienci Ci zaufają.

Nie łakom się na taniochę

Tanie teksty zamawiają dwie grupy przedsiębiorców:

  1. Ci, którzy nie cenią sobie czyjejś pracy i uważają, że „machnięcie” kilku zdań jest łatwizną, więc nie warto za to dużo płacić.
  2. Ci, którzy nie rozumieją, jaką rolę pełnią treści na firmowej stronie www.

Nie daj się zaszufladkować w żadnej z tych grup. Skoro chcesz zainwestować w teksty, to wybierz wykonawcę nie najtańszego, ale gwarantującego wysoką jakość swojej pracy (zweryfikuj to na podstawie jego portfolio, listy klientów, jakości jego strony internetowej i kryterium ceny). Taniochę zostaw tym, którzy nie rozumieją, że wartościowe, ciekawe, sugestywne teksty są niezbędne do wypromowania marki w sieci.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie