Znaj proporcjum, mocium panie, czyli o trudnej sztuce dopasowania działań reklamowych do budżetu

Mateusz Nowak
24.07.2018

Słynny cytat z „Zemsty” Aleksandra Fredry (jeśli nie czytałeś, to się nie przyznawaj) idealnie pasuje mi do sytuacji, z którą spotykam się średnio dwa razy w tygodniu. O tym, że trzeba się reklamować i promować budowaną markę wiedzą już niemal wszyscy przedsiębiorcy. Niektórzy jednak zdają się podchodzić do sprawy z tzw. „partyzanta”, mając w głowie jakieś utarte schematy i chorując na manię wielkości. W ich przypadku największym wyzwaniem stojącym przed agencją interaktywną jest uświadomienie klientowi, że działania reklamowe zawsze należy dopasować do dostępnego budżetu.

Megalomania ma się dobrze

Nie ma niczego złego w tym, że firma chce się reklamować w taki sposób, aby jak najszybciej pozyskać solidną grupę klientów i zwiększyć swoją rozpoznawalność. Problem pojawia się w momencie, gdy takie oczekiwania wysuwa przedsiębiorca mający do dyspozycji tylko „marne grosze”.

Wciąż zdarza mi się rozmawiać z klientami, którzy sądzą, że za np. 5000 złotych moja agencja może im zagwarantować zbudowanie marki o zasięgu porównywalnym z co najmniej Apple, no ostatecznie z Xiaomi. Sorry, to tak nie działa.

Nie twierdzę oczywiście, że mocno ograniczony budżet nie pozwala na podjęcie jakichkolwiek sensownych działań reklamowych, bo tak nie jest. Można skutecznie promować markę za niewielkie pieniądze, ale wówczas nie będzie to ani szybkie, ani zbyt spektakularne.

Najpierw trzeba mieć co reklamować

I z tym często jest bardzo duży problem. Jeśli firma zainteresowana reklamą nie posiada żadnej marki, to bez względu na wysokość budżetu, pieniądze na promocję zostaną wyrzucone w błoto. Budowanie marki nie musi być utożsamiane z jej reklamowaniem. Zawsze zalecam, aby początkujący przedsiębiorca, którego nie stać na zaawansowane działania reklamowe, zaczął od inwestycji w wizerunek przedsiębiorstwa czy swojego głównego produktu.

Z ograniczonym budżetem trzeba obchodzić się bardzo ostrożnie. Nie chcemy przecież dopuścić do sytuacji, w której agencja zgarnie kasę, a klient po czasie zorientuje się, że nic pozytywnego z tego nie wynikło. Posłużę się prostym przykładem.

Przedsiębiorca założył jakiś biznes, chce go wypromować i ma do wydania np. 10000 złotych. Znajduje się agencja, która chętnie obsłuży nowego klienta. Wyczuwając, że są łatwe pieniądze do zarobienia, proponuje klientowi reklamę AdWords, nie zważając w ogóle na to, że przedsiębiorca nie dysponuje marką (ma byle jakie logo, nie określił grupy docelowej, landing page czy strona firmowa są w rozsypce, klientów witają amatorskie teksty etc.).

Nie trzeba być geniuszem marketingu, by domyślić się, że taka kampania jest z góry skazana na porażkę. Moja agencja zrobiłaby to inaczej. W rozmowie z klientem dysponującym 10000 złotych na promocję, najpierw zaproponowałbym stworzenie kompleksowej identyfikacji wizualnej marki i rozpoczęcie profesjonalnej komunikacji z klientami (content marketing). Dopiero w drugiej kolejności moglibyśmy pomyśleć o uruchomieniu narzędzi stricte reklamowych.

Dopasowanie działań promocyjnych do budżetu to niesamowicie ważne zadanie, które warto powierzyć doświadczonej agencji interaktywnej. Wyrzucić w błoto można każdą kwotę, z tym nie ma najmniejszego problemu. Sztuką jest natomiast nienarażanie klienta na niepotrzebne koszty, przy jednoczesnym dostarczeniu mu rozwiązań mogących w niedalekiej przyszłości przełożyć się na sukces jego biznesu.

Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Soluma Group.

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie